poniedziałek, 6 czerwca 2011

E&I

Milczała. Oddychała ciężko ale miarowo. Za drzwiami było cicho. Czekała na to samo.
- Pukałaś?
Nawet nie drgnęła. Przygryzła usta, wstrzymała oddech i kiwnęła głową. Nie spojrzała na mnie.
- Na długo?
Cisza.
- Na długo chcesz wynająć?
Spojrzała z pretensją. Trzeba było nie pytać.
Echo otwieranych, starych, ciężkich drzwi rozległo się na klatce schodowej. Wyszedł jakiś przezroczysty chłopak.
- Razem?
Wzruszyła ramionami, ale nie była to odpowiedź. Weszła do środka i obejrzała się za mną. Stoimy już w środku, a ona milczy, siadamy - milczy.
- Nie rozumiem młodzieży. Wymagania są minimalne.
- Jakie?
- Minimalne.
- Ja...Pytam o konkrety.
- Żadnych imprez. Cisza nocna około pierwszej. Żadnych gryzoni i...porządek. Ja nie potrafiłbym żyć w brudzie.
- To wszystko?
- Tak.
- A cena?
Układ był prosty. Remont na własną rękę. Czynsz od zakończenia remontu. Cisza, spokój. Ma tu wspomnienia. Nie chce zapisywać mieszkania obcym, ale musi. Nie będzie żyć wiecznie, a nie chciał, żeby zmarniało przejęte przez państwo.
- Od 1 czerwca.
Umowa na pół słowa, ale zawarta. Podała rękę i wyszła pierwsza. Słowem się nie odezwała. Była zupełnie nieobecna, ale mówiła ciałem. Powieki drżały jej niespokojnie. Bawiła się pierścionkiem zakładając go i ściągając, zakładała nogę na nogę i zdejmowała. Chowała się w sobie. Powoli wodziła oczami za starym gospodarzem. Czarne, szklane oczy. Przykryte mgłą. Głębokie, ale wyblakłe. TO rzuca się w oczy najbardziej. Szła przodem.
- Chcesz mieszkać ze mną?
I przygryzienie wargi, spojrzenie w przeciwną stronę i delikatne kiwnięcie głową.
- Nie znasz mnie.
- Nie znałam.
No tak. Człowiek po 30 minutach w jednym pomieszczeniu przestaje być taki całkiem obcy.
- Mów mi Iza.
Podała mi rękę i wizytówkę. I zniknęła wychodząc z ciemnej bramy na ruchliwą słoneczną ulicę. Jej jasne, matowe włosy iskrzyły w promieniach. Ukradła mi duszę i muszę iść za Nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz