środa, 8 czerwca 2011

E&I

- Pójdę po wino.
Nie odmówiła. Na naszej ulicy było dużo sklepów, jedna kawiarnia i komis. Naszej? Nagle dzielę ulicę i mieszkanie z całkiem obcą osobą. Minęłam jakąś kobietę. Wszyscy ludzie stali się przezroczyści. Bez wyrazu.
- Nie mamy lampek.
- Przyniosę.
Wyszła. Dokąd? Nie mam pojęcia. Ona nie intrygowała, nie zadziwiała. To nie to. Ona pozostawiała w ludziach pytania bez odpowiedzi.
Wróciła z kartonem szklanek, kubków i dwoma kieliszkami. Spojrzała na mnie lekko speszona.
- Z samochodu.
Nadal byłam zdezorientowana. Tym razem ja milczałam. Rozpakowała karton do szafek kuchennych i wróciła z kieliszkami na podłogę.
- Pójdę po drugą.
Wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi. Obejrzałam się, a ona patrzyła w okno. Było już ciemno i siedziałyśmy przy świecach. W jej oczach odbijało się ciemnogranatowe niebo i uliczne latarnie. Kończyły się papierosy.
- Chyba, że masz jakieś w samochodzie.
Może nawet się zaśmiała. Kąciki ust lekko drgnęły, a czarne oczy wiernie odprowadziły mnie do drzwi. Wróciłam nie z drugą, a z trzecią i czwartą. Rozchmurzyła się na ten widok alkoholu i papierosów, może nawet na mój widok, a może tylko chciałam by tak było.
Kiedy zmieniała pozycję, ułożenie nóg...To materiał podążał za nią, przesuwała się wewnątrz niego i razem z nim, ale nie jakby była ubrana. Tak, jakby przewracała się w poszewce pościeli.
- Dlaczego miałaś to w samochodzie?
Przestała wodzić palcem po nowej drewnianej posadzce i uniosła wzrok.
- Ja wszystko mam w samochodzie. Od miesiąca.
- Czemu?
- Wyprowadziłam się.
- A teraz gdzie mieszkasz?
- W klubach, na koncertach, w barach, w domach.
- Dlaczego nie tutaj?
Nie odpowiedziała już nic. Nie musiała. Chodziło o to, że ja planowałam to później, nie chciała mnie wyprzedzić. Przy niej odkryłam czym jest telepatia. Ona nawet pozostając w bezruchu potrafi przekazać setki informacji, których nie chce wypowiadać.
- Chodź.
Wstałam i podałam jej rękę.
- Chodź, rozpakujemy Cię.
Z wdzięcznością podała mi rękę i wstała.
Zaparkowała w bocznej uliczce starym jeep'em. Do 3 była już rozpakowana, a ja ciągle pijana. Została nam ostatnia butelka. Piłyśmy, a ona była już spokojniejsza. Jej ruchy były mniej nerwowe, ale ciągle precyzyjne. Mieszkanie pokryło się chmurą nikotynowego dymu. Świeczka zgasła, zaczęło padać.
- Pójdę już.
Nie chciała żebym wychodziła.
- Wrócę. Przywiozę jutro swoje rzeczy i wprowadzę się na dniach.
Wstała z podłogi. Bosa podeszła do mnie. Oparłam się o drzwi, a ona przylgnęła do mnie cała. Ogarnął mnie jej oddech, zamknęła oczy i przylgnęła ustami. Nie robiąc nic czekała. Nie chciałam opuszczać tego mieszkania, jej, jej ust. Zostałam.
Łączyły nas tylko splecione dłonie. Obudziłam się pierwsza. Spała. Miała dziesiątki ledwo widocznych szarych piegów i blade rzęsy. Otworzyła oczy i lekko zachrypniętym półniemym głosem, z uśmiechem powiedziała "Hej".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz