piątek, 13 stycznia 2012

Prawazetki.

Siedzimy niedaleko od siebie. Na przeciwko, a nie obok jak zwykle siadaliśmy. Można by się tłumaczyć możliwością patrzenia na siebie, gdybyśmy patrzyli. Zastanawiam się długo, czemu? Odpowiedz chociaż na jedno, no nie milcz tak! Zadaję ci tyle pytań, ale żadnego nie potrafię na głos. Domagam się odpowiedzi, ale nie odpowiadaj. Boję się odpowiedzi, których możesz mi udzielić. Daję ci czas na lepsze dopracowanie kłamstw. Podnoszę, przechylam, odkładam filiżankę delikatnie na spodek, ale stukam pod koniec, by przerwać ciszę. Udaje się na chwilę spotkać naszym oczom i nie wiem czyje są bardziej rozbiegane. I uciekam w posadzkę kawiarni wierząc, że znajdę tam odpowiedzi na wszystkie pytania. Czemu ty milczysz? Powiedz coś, kurwa, powiedz no!
Gniew ustępuje fali nawracających się uczuć. Powracają, jak przewinięty do początku film, zdarzenia. Nie, niech to mnie zostawi. I nagle znowu głucha cisza. Czuję jak tonę. Wszyscy poruszają się bezgłośnie. Czuję się obserwowana i przezroczysta jednocześnie. Odnajduję jedyne zwięzłe pragnienie w tych sprzecznościach. Nich ktoś to skończy, zatrzyma ten cały żart. Zatrzymaj to, człowieku. Powiedz coś, odwołaj to. Nie męcz mnie już. Nie przypominam sobie nic czym ostatnio mogłam zasłużyć na taką nauczkę. Ty milczysz. Siedzisz cicho uciekając ode mnie wzrokiem. Nie pamiętam, czy w ogóle coś mówiłeś od wczoraj... A, racja, mówiłeś. Powiedziałeś przepraszam. Ale... Milczysz nadal, nie śmiejesz się, nie drwisz ze mnie, że dałam się naiwnie nabrać. Przepraszasz mnie ciągle i ciągle od nowa tym swoim zabiedzonym spojrzeniem. No przerwij to! Krzyczę. Nie przerywasz. Ja nawet ust nie rozchyliłam w celu wydobycia dźwięku, ale ty słyszałeś o co proszę.
-Przecież byliśmy wyjątkowi, przecież dałam ci wszystko.
-Jesteśmy.
-Nie, już nie jesteśmy.

1 komentarz: